Nasz dwulatek, nasz synek lub córka osiągają ten wiek, a my często słyszmy, „Och tak! Trzymajcie się, bunt dwulatka, to ciężka sprawa”.
I jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdyby spojrzeć na to, tak jak chcemy byście przestali już patrzeć, nasze dziecko zaczyna dokazywać, stale w zasadzie mówi NIE, nawet gdy chce powiedzieć TAK, idzie zawsze w innym kierunku niż chcieliśmy pójść, nie chce jeść tego co akurat mamy na obiad, nie chce również spać wtedy, gdy zazwyczaj idziemy już spać. Klasyczny bunt? Ale co to właściwie oznacza? Bunt to przecież zerkając w słownik języka polskiego „sprzeciw, protest, opór, wystąpienie grupy ludzi przeciwko jakiejś władzy” yyy. Czyli rozumiejąc wprost, jeśli my rodzice jesteśmy władzą, dziecko jest wówczas kim? Czy dziecko buntuje się przeciwko nam?


W klasycznej pedagogice wszystko by się zgadzało, rodzic jest szefem, dziecko jest małe i robi to co mu każemy, przecież to my decydujemy o jego bezpieczeństwie, więc nie ma co dyskutować i koniec. No tak, ale jednak ten styl, choć niestety nadal spotykany w wielu domach, przedszkolach i innych placówkach, jest stylem rujnującym nie tylko osobowość dziecka, ale również wpływającym na całe jego obecne i przyszłe życie.


Okres 18-36 miesiąca to czas STAWANIA się, wyłaniania się z dziecka zależnego, dziecka które chce decydować. To właśnie w tym okresie dzieci, chcą wszystko robić same. Chcą same się ubierać, a zajmuje im to baaardzo dużo czasu, chcą same jeść, a baaardzo się przy tym brudzą. Pytanie do nas, jak sobie z tym poradzimy? Czy uszanujemy to, że dziecko które próbuje nałożyć spodenki denerwuje się, ale też nie pozwala sobie pomóc? Czy wyręczymy dziecko, „bo będzie szybciej”, „bo się spieszymy”, ”bo nie umiesz”?
Poniżej znajdziecie odpowiedź na to czy warto traktować ten czas, jako bunt, czy zdrowy okres rozwoju.

Do naszego gabinetu mamy wiele zgłoszeń szukających pomocy rodziców, których dziecko „sprawia trudności”. Dla nas szukający rodzic, który tak naprawdę potrzebuje wsparcia, pomocy w zrozumieniu, jest partnerem do rozmowy i w prosty sposób rozwiązujemy temat.

Najczęściej zgłaszanymi problemami, z jakimi przychodzą rodzice dzieci w okolicach drugiego roku życia to:

nie słucha się

chce robić wszystko sam

mówi, że chce jeść, a za chwilę zmienia zdanie

nie chce się kąpać, a potem nie chce wyjść z wanny

jest „niegrzeczne” (brrr, podobne do kategorii „buntuje się”)

Czy widzicie wspólny mianownik tych wszystkich tematów?

Autonomia
Tak to ten czas. Bardzo sensytywny, czuły na nasze reakcje, budujący lub burzący poczucie własnej wartości, poczucie sprawstwa, kontroli wewnętrznej.

Ten czas jest ogromnie ważny dla kształtującego się poczucia własnej wartości. To właśnie teraz dziecko chce czuć naszą akceptację, cierpliwość i wsparcie. Będzie wówczas podejmowało nowe wyzwania z wiarą we własne możliwości, otwartością na ludzi i świat. Nie dajmy się więc stereotypowemu myśleniu, że jest to okres „buntu”. Jest to okres autonomii, otwartości i ogromnej ciekawości świata.  Bądźmy towarzyszami dziecięcej nadziei na to, że czeka nas wiele dobrego, ekscytującego i nowego.


Jak to zrobić?

Naszym ulubionym momentem każdego spotkania z rodziną jest zabawa w „tłumacza” z języka dziecka, na język dorosłych.

Weźmy na przykład temat wieczornej kąpieli. W niektórych domach to istny dramat. Dziecko nie chce iść do kąpieli, a kiedy je już tam jakoś zwabimy, nie chce z tej kąpieli wyjść. O co tu chodzi? Zobaczmy to z perspektywy dziecka. Jest wieczór, mama i tata wrócili do domu. Bawimy się, cudowny czas. I nagle bez uprzedzenia, bez sensu zupełnie, mamy przerywać tą wspaniałą zabawę i iść się kąpać. Przecież jestem czysty! O nie! Nic z tego, ja nie idę! Chcę się bawić, przecież było tak fajnie, dlaczego?

No i tu właśnie nasza rola. Dlaczego? Czy jesteśmy w stanie wyjaśnić to dwulatkowi? Myjemy się, żeby być czyści. Ale przecież ja jestem czysty-powie dwulatek. Ale trzeba się myć. Ale po co? I tak dalej. „Powinno i trzeba” to słowa które nie mają dla dziecka głębi. Dla budzącej się autonomii są wręcz, jak płachta na byka. Jest więc kilka dróg, jakimi możemy pójść.

Rodzic autorytarny powie: Idziemy się myć, BO TAK.  Rodzic uległy, może zrezygnuje z kąpieli na rzecz jakiejś skróconej wersji lub dla „świętego spokoju” przebierze dziecko w piżamę i już. A rodzic rozumiejący będzie rozmawiał i tłumaczył. Jednym słowem to kolejny moment, w którym wraz z dzieckiem budujemy most. MOST do wzajemnego szacunku, do tego, by dziecko czując, że szanujemy jego potrzeby uczyło się szanowania innych. To oczywiście jest zalążek, ale tak to po prostu działa. Kiedy my uprzedzamy dziecko o mającym nastąpić końcu zabawy, nie dziwmy się, że jest ono niezadowolone. Czy my bylibyśmy zadowoleni, kiedy w połowie doskonałego seansu filmowego, jakiś olbrzym przyszedłby i powiedział: koniec, teraz kąpiel. No żart, prawda? Sami byśmy się zbuntowali, jak ten dwulatek.

Bardzo ważne jest zwyczajne i jakże uwalniające zrozumienie i danie dziecku prawa do bycia niezadowolonym. Zwyczajnie, dziecko ma prawo być niezadowolone, a my poczekamy chwilę z kąpielą, której organizację możemy zaplanować z naszym dwulatkiem.


Pamiętajmy nasz mały dwulatek jest rosnącym człowiekiem, traktujmy go w taki sposób, by dorastając miał poczucie bycia rozumianym i akceptowanym ze swoimi emocjami, pokazując jednocześnie to, co inne osoby mogą zaakceptować, by czuły się również szanowane. Jeśli wobec dziecka stosowane są rozwiązania siłowe, nie dziwmy się, że nasze dziecko pewnego dnia będzie również siłą próbowało rozwiązać różne sytuacje.

Życzymy spokoju, opanowania i radości z wzajemnego rozwoju:)