Dzieci i koronawirus
Dzieci i wirus

11 marca wszyscy otrzymaliśmy informację, iż z powodu zagrożenia związanego z rozprzestrzenianiem się koronawirusa COVID-19 zawiesza się funkcjonowanie żłobków, przedszkoli i szkół. Dzieci i wirus, wszyscy podjęliśmy wyzwanie.

Jako rodzice czuliśmy niepokój. W sumie nie było wiadomo, czy dzieci zabrać z przedszkoli natychmiast i uciekać w popłochu, czy spokojnie poczekać na rozwój wydarzeń. Reakcje były podzielone połowicznie. Tak jak i my. Część z nas radzi sobie spokojnie z tą sytuacją, część nie. A co z dziećmi?

Podczas kolejnych dwóch dni część szkół i przedszkoli nadal pracowały, by maksymalnie, acz bezpiecznie wydłużyć wsparcie rodziców i opiekę nad dziećmi.  Już wcześniej w dzieciach te wiadomości żyły, ale teraz i one czuły, że zbliża się coś nowego. Były poddenerwowane. Młodsze dzieci często nie rozumieją co tak naprawdę się dzieje. Cóż się dziwić, skoro nawet my nie obejmujemy naszym dorosłym umysłem całej tej sytuacji. O ile z dzieckiem w wieku około 3-4 lat możemy już rozmawiać i tłumaczyć świat na przykładach, redukując jego obawy, to z młodszym dzieckiem jest trudniej. Dzieci wyczuwają nasze napięcia. Nawet kiedy nie rozmawiamy przy dzieciach o naszych wirusie, kiedy nie oglądamy przy nich wiadomości, one czują całym ciałem, że coś się dzieje. Wiedzą i nie rozumieją. Ale pokazują to w wyjątkowy dla siebie sposób.


Problemy

Od połowy marca rodzice zgłaszają następujące problemy i dzwonią z prośbą o poradę w takich tematach jak:

  • napięcie u dziecka objawiające się złoszczeniem się
  • bunt
  • odmowa współpracy
  • niechęć do podejmowania różnych zajęć
  • nadmierna dbałość o mycie rąk
  • lęk przed zarażeniem
  • dzieci i wirus-brak zrozumienia problemu

Tematów jest kilka.

Niepokój

Dzieci znalazły się w totalnie nowej sytuacji. Jedne są zadowolone, że stale są w domu, inne wręcz przeciwnie, tęsknią za rówieśnikami. Część z nich odczuwa niepokój. Objawia się on w obniżonym nastroju. Dziecko nie jest zainteresowane proponowanymi czynnościami. Coś co kiedyś sprawiało mu radość jest teraz nieciekawe. Dziecko nie chce podejmować aktywności. Warto zwrócić na to szczególną uwagę. Pozwolić dziecku się ponudzić, powiedzieć, że to nic złego. Ale być obok z propozycją zabawy. Nie warto zachęcać pogubionego dziecka do interakcji, by zakryć jego emocje. Porozmawiajmy. Poczekajmy, aż chwilę z tym pobędzie i wtedy zaaranżujmy zabawę.

Złość

Dzieci mają mniej ruchu, siedzą i będą nadal przebywać w domach. Place zabaw są zamknięte, spacery ograniczone. A przecież zdrowe dziecko kocha ruch, uwielbia biegać, skakać, tańczyć. Absolutnie oderwane od rzeczywistości jest pozbawienie ich takiej możliwości. Zaczynają się więc irytować, złościć. Sa sfrustrowane.

Dodatkowo obserwują nas, zmagających się często z próbą pogodzenia zdalnego nauczania, swojej pracy zdalnej: maili, telefonów, różnych kłopotów. Dzieci bardzo źle znoszą nasze napięcia. Złoszczą się, gdy chcą wybić nas z napięcia. Chcą jakby spowodować wybuch, jak mali saperzy czują, że muszą rodzica rozbroić. I robią to. I wolą się nam narazić, niż żyć w takim niepokoju jaki generuje w dziecku napięty rodzic. Napięty rodzic, to taki, który jest nieobecny myślami, zdenerwowany, zmartwiony. A często zapytany przez dziecko, czy wszystko w porządku, odpowiadający: tak. Uważajmy na to. Nie dawajmy dzieciom podwójnych komunikatów. Jeśli masz starszaka 3-4 lata, powiedz mu, że martwisz się tym, co się dzieje na świecie, że nie jest łatwo w tej sytuacji pogodzić wszystkie dorosłe obowiązki, ale że poradzimy sobie.

Pamiętajmy, rodzic zawsze jest dla dziecka SUPERBOHATEREM, ale jest jeden warunek. Potrafi powiedzieć co czuje, dając jednocześnie dziecku komunikat, że sobie poradzimy, takie zapewnienie, że jest trudno, ale czasem tak po prostu jest, więc trzeba działać, zdejmuje z dziecka troski.


Jak pomóc dziecku?

Tak jak pisałam w artykule Jak poradzić sobie z lękiem, pierwsza zasada to: Zadbaj o siebie Rodzicu. Nałóż maskę tlenową sobie, byś mógł uratować dziecko. To jest naprawdę ważne. Najpierw więc uspokójmy nasze emocje, by wzmocnić dziecko.


Słuchaj

Zejdź do poziomu dziecka i posłuchaj go. Spytaj co przeżywa, co się dzieje. Przytul, jeśli zaczyna się denerwować.  Jest to czasem zadziwiające, jak ten gest rozbraja całość. Dziecko zostaje zauważone, nawiązujemy kontakt. Emocje łagodnieją. To taka uważność w codzienności. Bardzo pięknie działa, na wszystkich 🙂  Dajmy uwagę, a zobaczycie, jak Wasze dzieci złagodnieją, a Wy poczujecie się zasileni, spokojniejsi i lepsi.


Uważność

W przedszkolu i w domu stosujemy metodę uważności dla dzieci. Jest ona kierowana do dzieci od 5 roku życia, ale z powodzeniem udaje się nam prowadzić te zajęcia i w młodszych grupach. To jest narzędzie idealne na ten czas. Polecam je wszystkim rodzicom, jest to piękna droga wspierania dzieci w radzeniu sobie ze stresem i uczeniu się świadomego odpuszczania. Książka „Uważność żabki” Eline Snel jest dostępna pod podanym linkiem.

Piszę o niej, bo jest to obecnie pozycja obowiązkowa dla nas wszystkich. Dla każdego rodzica, który nigdy nia miał doświadczenia z medytacją, będzie to idealny początek do rozpoczęcia praktykowania świadomego oddechu. Spróbujcie koniecznie. „Żabka” czyni cuda.


Rozmowa

Dzieci w swoim umyśle nieco inaczej postrzegają obecną sytuację, a wirus to nowe słowo w ich słowniku. Przekonałam się o tym, gdy w zasadzie spokojna o swoje dzieci usłyszałam ich rozmowę, gdzie głównym tematem była obawa o dziadków. Dzieci w szkole usłyszały, że dziadkowie mają zakaz spotykania się z wnukami, bo dla starszych osób koronawirus jest szczególnie niebezpieczny.

Moje dzieci bały się, że dziadkowie umrą już teraz. Tak się tym przejęli, że każdego dnia wykonują telefon do babci, by sprawdzić, czy pilnuje ona zaleceń i absolutnie nie wychodzi z domu. Strasznie się denerwują, gdy babcia mówi, że wyszła po chleb, który się skończył, mówią że to było nieodpowiedzialne 🙂 . Rozmawiamy więc o realiach, o zasadach i o wszystkim po kolei. Ich wiedza jest naprawdę zaskakująca. Czasem rozpędzają się trochę za daleko, potem na chwilę zapominają i bawią się w najlepsze brudząc się niemiłosiernie.


Przyjaciele

Choć do tej pory często martwiłam się tym, że świat przyjaciół dzieci w wieku szkolnym przeniósł się spod trzepaka do telefonu, teraz obserwuję z ulgą, że kontakt jaki mieli ze sobą każdego dnia w szkole jest czymś za czym bardzo tęsknią. Wirus całkowicie przeniósł dzieci do świata wirtualnego. Obserwuję, że nastolatek wybiera teraz połączenia wideo, córka środkowa genialnie korzysta z wideokonferencji z prawie całą klasą. A co niesamowite, robiąc to pierwszy raz, ma w tym taką lekkość, że w zasadzie moje niepokoje o to, jak to dobrze wszystko poukładać, odchodzą sobie w kąt. Nawet nasze przedszkolne dzieci Inspiratio otwarcie komunikują rodzicom, że chcą spotkać się w komputerze ze swoją panią nauczycielką i innymi dziećmi. Podejmiemy taką próbę. Choć potrzeba w tym więcej ostrożności, wsparcia rodzica, to nie mamy się co łudzić, jest to jedyna forma kontaktu, jaki mamy obecnie. Dla mnie jest to szkoła przesuwania moich różnych zasad, na rzecz plusów, jakie mamy w przewadze nad minusami takiej formy komunikacji. Nowe wyzwania.


Zdalne nauczanie w dobie wirusa

Polska szkoła i przedszkola przechodzą obecnie totalną rewolucję. Cieszy mnie to, bo często zastały w swych ramach system różnych „nie da się” musiał ruszyć z duchem czasu. Szczęśliwie mam możliwość od lat pracować z młodym zespołem nauczycielek. Kiedy podjęłyśmy decyzję o natychmiastowym wprowadzeniu zajęć e-learning w przedszkolach, weszły w to z taką lekkością, że przygotowanie zajęć, nagrań, filmów i innych materiałów ruszyło z taką prędkością, jakbyśmy już kiedyś to robiły. A to nasze pierwsze kroki. Czułyśmy, że dzieci pozostawione w domach, z pracującym zdalnie rodzicem musimy zająć czymś, co one już znają, co pomoże nam wszystkim udźwignąć całość.

Nie jest to proste wyzwanie, mając przed sobą dzieci w wieku 2-6 lat i zasadę minimalnego korzystania z multimediów. Ale mamy też wspaniałą współpracę ze świadomymi rodzicami, którzy drukują, wycinają, wyklejają i razem z dziećmi robią co mogą, by podzielić ten czas i dobrze go przeżyć. Moje szkolne dzieci rano włączają komputery, sprawdzają co mają do zrobienia, uczą się planować czas, trenują odpowiedzialność za zaufanie, jakim obdarza je nauczyciel. Mają wolną rękę w wykonaniu zadań na dany dzień. Cieszą się, że pierwsze zajęcia wykonują w piżamach. Śmieją się z nas, którzy z pełną powagą odpowiadamy na maile, prowadzimy ważne rozmowy w szlafrokach.  Piszą, liczą, ćwiczą.

Zaczynamy się w tym odnajdywać. Potrzebna jest w tym im nasza pomoc, każdemu dziecku inna. Ale ta nasz obecność, jest bardzo ważna. Najzabawniej jest z dziećmi młodszymi. Nasza dwulatka rano pakuje swój plecak, mówiąc, że ma w szkole zajęcia, Kochana. Wyjmuje kredki i przy biurku starszej siostry koloruje zadania dla dzieci z grupy Maluszków w przedszkolu. Jest w tym tak zdeterminowana, że nie odpuści dopóki nie wydrukujemy jej wszystkiego, co ma w planie na dany dzień. Jednym słowem, jest wesoło, na szczęście.


Dom, dzieci i wirus

Wydaje się, że jeszcze spory kawałek drogi przed nami.

Cały czas powtarzamy sobie, że wszystko w życiu się kiedyś kończy. Dotyczy to po równo rzeczy dobrych i tych trudnych również.

Dom jaki dziś tworzymy, jest jedną z cegiełek w dalszym rozwoju naszych dzieci. Dziś mamy wyjątkową możliwość tworzenia go tak na 100% razem. Od nas zależy, czy skoncentrujemy się na tym, jak dobrze przeżyć te dni, czy też na tym by śledzić coś co dzieje się poza domem. Tu i teraz, to hasło nabrało naprawdę mocnego znaczenia 🙂

Tymczasem trzymajcie się zdrowo

Marta