Gotowi na dalszą wyprawę? Słońce przebiło się przez chmury, mgła się podniosła. Garda, jakby za wszelką cenę chce nam zrekompensować brak swojej obecności pierwszego dnia 😉 Nie gniewamy się… i tak nam się podobało. Poza tym kolejny raz uświadamiamy sobie, że takie podróżne przygody są zawsze cenną lekcją siły natury i naszej pokory, którą powinniśmy w stosunku do niej posiadać. Wybierasz się, żeby zobaczyć zapierający dech w piersiach widok, wjeżdżasz na Monte Baldo, masz nawet specjalne ciepłe ubrania na tą okazję, a tu, czeka Cie inny pomysł natury, Jezioro okrywa skrzętnie totalna mgła, jak tu, a miało być tak:)

Nasz trzeci dzień rozpoczynamy, jak zawsze smakowitą, aromatyczną kawą. Włosi pierwszą kawę wypijają w samotności, drugą piją z przyjacielem. Tak też czynimy.

Sirmione
Pamiętając o regule trzymania jeziora po prawej stronie, przemieszczamy się w dół, na sam środek jeziora.

Zamek rodziny Scaglierich, dostojny, spokojny, pięknie zachowany. Można go zwiedzić w godzinach 8.30-19.30 od wtorku do soboty, a w niedziele 8.30-13.30.
Najdalej wysunięty w środek jeziora kawałek znajdujący się centralnie w południowej części Gardy. Sirmione to miejscowość iście turystyczna, trochę w w stylu naszego Półwyspu Helskiego. Z jedną różnica, średnia wieku: 50-60 lat. Mnóstwo autokarów. Parkingi zapewniają miejsca od początku miejscowości. W sezonie zapewne miejsca są ograniczone. Auto należy zostawić na jednym z parkingów i dalej już idziemy pieszo.


Im dalej się przemieszczamy, zmierzając w środek jeziora, tym uliczka staje się coraz węższa. Nas samym cyplem spotkamy hotele, które swoje lata świetności mają już za sobą. Trochę to zastanawiające, spodziewaliśmy się pięknych włoskich willi, a tu widzimy lekko przywiędłe hotele w stylu pamiętającym dawne lata 80.


Kończymy naszą wizytę w Sirmione z nowymi wrażeniami, mając poczucie spokoju, niespiesznego funkcjonowania tego turystycznego miasteczka.
Salo
Nasz ostatni punkt na trasie zwiedzania miasteczek nad Gardą. Salo to kolejna odsłona włoskiego stylu. Niepozorne, niby śpiące, a gdy zajrzysz wgłąb uliczek, jakby cichych, to okaże się, że znajdziesz tu ukryte skarby. Restauracje są sprytnie schowane za grubymi murami domów. Koniecznie przespacerujcie się wcześniej uliczkami, by nabrać apetytu na porządny lunch.



