Zmartwienia
My dorośli na zmartwienia często mówimy – stres. Dzieci się martwią. Przeżywają różne napięcia, „stresy” lub boją się. Te pojęcia są na osi napięć położone są blisko siebie, czasem łączą się w jeden supeł, który trudno rozwikłać.
Dzisiejsza książka jest wspaniałą lekturą i bazą wiedzy nie tylko dla dzieci. My dorośli bywamy niekiedy specjalistami w dziedzinie zamartwiania się, często większymi niż nasze dzieci. Zobaczcie, jak bardzo pomaga nam w tym cały współczesny świat. Aż trudno się nie bać i nie martwić, a po obejrzeniu „wiadomości” można mieć nawet problemy ze snem. Każda informacja jest podana, jak katastrofa. Co ciekawe, można nawet pozytywną informację przekazać, jako negatywną. Fenomen współczesnych mediów, które generują lęk. Mamy się bać, b wówczas jesteśmy bardziej podatni na różne wpływy, na przykład na reklamy ubezpieczeń czy leków. To świetnie pokazują badania konsumentów. Wystraszony klient, to idealny klient, gdyż wiele zrobi, by przestać się bać. Nie polecamy oglądania wiadomości, aby być na bieżąco, wystarczy zerknąć do gazety. Na pewno uczulamy na unikanie oglądania informacji telewizyjnych przy dzieciach. Mamy często smutne obserwacje dzieci, które zbombardowane informacjami o różnych tragediach, próbują omawiać to z kolegami w przedszkolu, by jakoś rozładować emocje i przetrawić informacje, które dla dziecięcego świata są często zupełnie niezrozumiałe. Wiecie, że po katastrofie samolotu prezydenckiego Tupolew, najczęstszą zabawą, była właśnie zabawa w spadający samolot:( Ileż pracy nauczyciele włożyli w tłumaczeniu dzieciom tego co przeżywają. Bądźcie rozważni. Naprawdę, gdy ominiemy jakiś „news” świat się nie skończy :-:, a my na pewno będziemy zdrowsi.
Poniżej dość nowa na rynku wydawniczym pozycja, która w bardzo przystępny sposób prowadzi rodzica lub nauczyciela w kierunku udzielenia pomocy osobie zamartwiającej się. Książka skierowana jest do dzieci, ale czytając ją można odnieść wrażenie, że będzie ona pomocna nie tylko im 🙂
„Co robić, gdy się martwisz?” Dr Dawn Huebner
„Czy wiesz, że zmartwienia są jak pomidory? Nie oznacza to, że możesz je zjeść. Zmartwienia są jak pomidory, bo gdy zwracasz na nie uwagę i pielęgnujesz je w sobie, sprawiasz, że zaczynają rosnąć jak pomidory. Jeśli kiedykolwiek twoje zmartwienia urosły tak bardzo, że niepokoiły cię każdego dnia, jest to książka właśnie dla ciebie” – taki cytat opisujący książkę, znajdziecie na jej odwrocie.
Zajrzyjmy do środka
Zmartwienie może być przez dziecko odczuwane konkretnie. Czyli mające nastąpić wydarzenie, napawa dziecko lękiem: czy mama będzie pamiętała, żeby odebrać mnie z zajęć? Czy na pewno przyjdzie na czas? Czy będę musiał czekać na nią sam? Czy dam sobie radę na sprawdzianie?
Może być ono też nieuświadamiane, a to powoduje objawy somatyczne w postaci: mdłości, bóli brzucha i ogólnego napięcia.
Najtrudniejsze jest to, że zmartwienia bywają niekiedy irracjonalne. Ale czy na pewno? Jak pomóc dziecku, które boi się pójść do przedszkola, bo martwi się, że nie będzie tam mamy? Czy to jest irracjonalne? Albo, jak wesprzeć dziecko, które idzie do lekarza i martwi się, że dostanie zastrzyk?
Co zrobić?
Naszym zadaniem jest tak naprawdę potwierdzenie odczuć dziecka:
„widzę, że denerwujesz się przed dzisiejszą wizyta u lekarza?”
„widzę, że martwisz się jutrzejszym sprawdzianem”
To zdania, które wyrażają wsparcie i zaciekawienie. „Widzę” – czyli jestem obok i jesteś dla mnie ważny. Zauważam Cię.
Z kolei zdanie w formie pytającej nie narzucają dziecku niczego, pozwalają mu otworzyć drzwi do jego świata…lub nie. Ale dają dziecku przestrzeń, a rodzic nie stawia się na piedestale wszystkowiedzącego guru.
Najgorsze co możemy zrobić to zbagatelizować to, czego dziecko się boi.
„przestań się zamartwiać, to przecież głupstwo”
„a co Ty się martwisz jakimś sprawdzianem”
Takie zdania pokazują, że sprawy dziecka są mało istotne, a taki komunikat mówi dziecku, że i ono nie jest zbyt ważne.
Ale UWAGA! Należy rozróżnić wspieranie+odzwierciedlanie uczuć dziecka od popadnięcia we wspólne zamartwianie się. Mamy za zadanie wysłuchanie dziecka w pozycji „na jego poziomie” czyli przyklękamy, patrzymy i słuchamy. I dziękujemy losowi, jeśli dziecko nam powie, czym się martwi, to już połowa sukcesu. Kiedy dziecko obawia się pójścia do przedszkola, potwierdzamy, że ma rację, mamy nie będzie, że w zasadzie to nawet można się tym martwić, ale teraz razem zastanówmy się co z tym zrobić. I tu rozpoczynamy rozmowę. Nie musi się ona zakończyć pełnym sukcesem, bo nie jest naszym celem zlikwidowanie zmartwienia. Naszym celem jest odzwierciedlenie i wsparcie dziecka, ale też danie wiary, że ono sobie poradzi, nawet gdy troszkę jeszcze się martwi. A gdy wrócimy po dziecko, dopytajmy, jak minął mu dzień i domknijmy temat pokazując, że ten dzień minął mimo zmartwienia, a dziecko sobie poradziło.
Rodzic, który zacznie zamartwiać się razem z dzieckiem, dodatkowo obciąży je swoim lękiem. Wyobraźmy sobie wspólne zamartwianie się z przedszkolakiem:
„Boisz się jutro pójść do przedszkola, bo mnie tam nie będzie? Ojej jak Ty sobie tam poradzisz beze mnie?
No tak, teraz potrzebujemy trzeciej osoby, do utulenia i dziecka i mamy. Takiej osoby, która życzliwie wesprze mamę: „poradzimy sobie” i dziecko. Bo czego potrzebuje zamartwiająca się osoba? Wsparcia, zrozumienia, ale też wyciągnięcia do góry, do świata pozytywnego, gdzie dziecko może nabrać przekonania, że trochę się może i bało, ale poradziło sobie z zadaniem. A to daje ogromną korzyść na przyszłość. Bałem się/martwiłem, ale dałem radę. Dziś może też mi się uda. Dziecko ma nowe doświadczenie z którego może korzystać. Do swojego plecaczka doświadczeń, mogło włożyć kolejny element, z którego idąc dalej przez życie będzie korzystało. Bo w życiu przecież o to chodzi, prawda? Że spotykają nas i dobre i trudne doświadczenia, ale każde uczy nas czegoś i możemy z tego korzystać w przyszłości.
A w książce znajdziecie jeszcze szereg propozycji na rozwiązywanie dziecięcych supełków… i nie tylko 🙂