Bliskość

Kiedy rodzi się dziecko, najważniejszą dla niego osobą jest mama. Noworodek doświadczony przez trud porodu szuka ukojenia. Ciepłe ramiona mamy, jej znany już głos, mleko, są dla niego jak światło w tunelu. Wszystko jest bowiem nowe, nieznane i obce. Im starsze dziecko, tym bardziej radzi sobie z tym, co dostarcza mu świat. Jednak to właśnie te pierwsze chwile, pierwsze dni, tygodnie i miesiące determinują jego styl radzenia sobie ze wszystkim co się wydarzy.

Zakładamy szczęśliwy scenariusz. Poród przebiegł prawidłowo, mama i dziecko są spokojni i szczęśliwi, tata jest obok. Być może w domu dziadkowie czekają już z całym repertuarem rosołów i innych wzmacniających potraw lub po prostu ze swoją gotowością do wsparcia. Zobaczcie sami, jakie to ważne, by ktoś wspierał nas w różnych momentach życia, choć dawno nie jesteśmy już dziećmi. Jak istotne jest, by ktoś po prostu czasem był, pomyślał o nas bardziej niż o sobie, zauważał nas i nasze potrzeby. To bardzo cenne.

Podobnie jest z małym dzieckiem. Ono szuka stale osoby, która „wytłumaczy mu świat”, pocieszy, gdy się przewróci, ale pozwoli iść dalej, utuli, gdy jest mu smutno, ale otworzy ramiona, by mogło dalej doświadczać. Równowaga.

Dziś piszemy o świadomej obecności, tak trudnej i zupełnie niedocenianej w dzisiejszych E-czasach. Pogódźmy się z jednym, świat się zmienia i tego nie zatrzymamy. Jesteśmy wielozadaniowi i jesteśmy wszechobecni. Ale gdzie tak naprawdę jesteśmy?

Wspólne ćwiczenia. Może niedoskonałe, ale uważne

Obecność

Obrazek z dnia powszedniego. Plac zabaw. Dzieci bawią się na zjeżdżalni, biegają, śmieją się. Chłopiec woła mamę. Woła jeden raz, drugi. Prosi, by popatrzyła na niego. Mama patrzy, ale też stale zerka w telefon. Coś ogląda, pisze do kogoś. Telefon ma jakby przyklejony do ręki, w sumie wygląda, jakby zamiast dłoni, miała po prostu telefon. To my. Rodzice XXI wieku, robimy to czasem wszyscy. Czy wiecie dlaczego? Szczerze? Bo bywamy zmęczeni. Mamy mało wsparcia, staramy się zdążyć ze wszystkim i wszystkich zadowolić. Szukamy wytchnienia, wolności i spokoju. Telefon i portale społecznościowe dają nam idealną ułudę tego czego szukamy, wolności. To jakby okno na świat. Stoimy na placu zabaw, choć w duchu być może zupełnie nie mamy na to ani siły, ani ochoty. Ale trzeba. Och tak, w tym jesteśmy świetni: trzeba. Bo przecież jesteśmy rodzicami, mamy zacisnąć zęby i wypełniać swoje obowiązki. Nasza natura dociska nas i nie daje pomyśleć. Czy ja jako mama czy tata mam na to siłę i chęć? Jak pogodzić to co trzeba, z naszymi zasobami i potrzebami dziecka? Czy takie wyjście na wybieganie się ma sens, jeśli tak naprawdę dziecko chce „pobyć z nami”.


Jak to zrobić?

Drogi rodzicu, usiądź i pomyśl, jak dziś wygląda twoja rodzina. Jakie jest twoje dziecko? Czego wam potrzeba? Czy macie jakieś kłopoty, rzeczy z którymi trzeba się uporać? Co lubicie robić? Niech odpowiedź na te pytania będzie Twoim drogowskazem.

To pierwszy krok do „świadomej obecności” czyli, gdzie ja tak naprawdę jestem? Dziecko, które podrosło już do rangi przedszkolaka, nie potrzebuje naszej 100% obecności. Ale nadal potrzebuje naszej uwagi. Dlaczego? By czuło się ważne, kochane i widziane.

Czy wiesz, że 5 minut świadomej obecności jest więcej warte niż godzinna zabawa z rodzicem, który myślami jest gdzieś daleko?

Niesamowite!

Spacery po znanych uliczkach, które odkrywamy na nowo oczami dziecka

Kłopoty

Dlaczego tak łatwo „odlatujemy” w równoległy świat? Tak jak pisaliśmy powyżej, składa się na to wiele wątków, zmęczenie, zagubienie. Ale swój ogromny wkład ma również nasze wychowanie i nasze wczesnodziecięce doświadczenia. Pomyśl, czy gdy byłeś mały był przy Tobie ktoś, kto dawał Ci swoją uwagę? Czy masz w pamięci takie doświadczenia, gdy czułeś się dla kogoś ważny? Może byli to rodzice, może dziadkowie, a może niania? Ktokolwiek?

Dzieci mające doświadczenie bliskiej relacji we wczesnych latach idą przez życie z pełnym plecakiem różnych dóbr, z których mogą skorzystać.

Co ciekawe, nie oznacza to, że ominęły ich różne trudne sytuacje, być może nawet rozwód rodziców. Sens tego jest inny. Chodzi o fakt, że kiedy mamy u swojego boku obecną i życzliwą osobę, czujemy się osadzeni, wartościowi i ważni. To daje nam poczucie siły, wiary w siebie i umożliwia lepsze poradzenie sobie z różnymi sytuacjami, jakie przynosi życie.


Sposoby

Jak widzisz, nawet jeśli sami nie mieliśmy dobrych doświadczeń w naszych pierwszych latach życia, nadal możemy dać takie doświadczenia naszemu dziecku. Ważne, by przede wszystkim zadbać o siebie. Skorzystać ze wsparcia, być może wybrać się na konsultację do psychoterapeuty. Nie jest to jedyne wyjście, ale pomaga ono bardzo w uporaniu się z naszymi doświadczeniami, by nie kontynuować ich w nowej relacji z naszym dzieckiem. A może na początek pomocna okaże się medytacja, ćwiczenia z uważności, które uspokoją nasz rozbiegany umysł i skołatane serce.

Rodzicu, dasz radę. Pamiętaj, jesteś najlepszym rodzicem dla swojego dziecka.

Dbaj o siebie, odpocznij, znajdź chwile na to, by zwyczajnie usiąść koło swojego dziecka i je przytulić, zapytać, jak minął mu dzień. Może zamiast rozbieganego placu zabaw, pójdziecie razem na spacer, „uważny”? Poszukacie biedronki lub pierwszych oznak wiosny. Chwila wytchnienia, potrzebna jest nam wszystkim.


Zadanie

Jeśli chcesz zmienić swoją relację z dzieckim i wzmocnić siebie, wyznacz sobie jakiś cel. Pomyśl co chcesz zmienić. Być może chcesz być dla dziecka bardziej spokojny i dostępny. Może nie chcesz już więcej krzyczeć na dziecko. Sam odpowiedz na to pytanie:

Jakim rodzicem chcę być?

Wyznacz sobie czas. Może 2 minuty rano. Budząc dziecko, usiądź na chwilę obok łóżka, popatrz na nie i chwilę z nim porozmawiaj, by miło i zasilone w siłę mogło zacząć dzień. Po przedszkolu/szkole popatrz mu w oczy i przytul, nie spiesz się. Pośpiech to sposób na bycie tam gdzie jeszcze nas nie ma. Szaleństwo prawda? Może przejdźcie się kawałek? A może zaśpiewajcie w aucie Waszą ulubioną piosenkę, cokolwiek, co ponownie Was połączy i da siłę. Stawiaj sobie takie małe wyzwania, budź się. Mamy jedno życie.

Trzymamy kciuki.