„W nocy wystawiamy pojemnik ze śmieciami przed dom, a gdy budzimy się rano, po foliowym opakowaniu płatków śniadaniowych i zabrudzonych papierowych ręcznikach nie ma śladu, jak gdyby zniknęły za dotknięciem różdżki. Co mamy na myśli, mówiąc, że coś „wyrzuciliśmy”? To, że śmieci wywieziono nam z pola widzenia, nie znaczy, że mają zniknąć z naszej świadomości. W końcu nie rozpłynęły się ot tak, tylko dlatego, że zabrała je śmieciarka. Te śmieci lądują na wysypiskach, gdzie niszczą nasze bezcenne środowisko, uwalniają toksyczne związki do powietrza i gleby, trwonią zasoby użyte do produkcji wyrzuconych dóbr i pochłaniają co roku ogromne ilości pieniędzy koniecznych do ich zagospodarowania.”
Fragment książki „Pokochaj swój dom” Bea Johnson
A Ty ile śmieci wytwarzasz w swoim gospodarstwie domowym?
Ile worków codziennie wyrzucasz? Czy znasz zasady prawidłowej segregacji, czy wrzucasz wszystko do kontenera „zmieszane”
Wiemy, że ciężko się to czyta, niewygodny temat. Ale śmiecimy wszyscy! Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni, za obecny stan. Czy wiecie, że jesteśmy zalewani przez śmieci, na których utylizację czyli „zniknięcie” nadal nie ma dobrego pomysłu?
Śmieci nie znikają ani w śmieciarce, ani na wysypisku. One tam nadal są, na wieki.
Jedna z przepięknych wysp na Malediwach została w całości przeznaczona na WYSYPISKO! Koszmar! I zaczyna na niej brakować już miejsca.
Bohaterką dzisiejszego artykułu jest Bea Johnson
mieszka w Kaliforni, gdzie od 2008 roku prowadzi zeroodpadowy dom. Co to znaczy? Wytwarza minimalną ilość śmieci, cokolwiek kupuje, cokolwiek gotuje i robi, nie wytwarza śmieci. Jak to możliwe? Przecież kupując mięso na obiad, ziemniaki, czy wodę, wytwarzamy śmieci. Ona już nie. Dokonała rewolucyjnych zmian w swojej rodzinie, zajęło jej to dłuższą chwilę. Chcecie dowiedzieć się, jak udaje się jej z czteroosobową rodziną wytworzyć 1 słoik odpadów rocznie? Tak, dosłownie jeden słoik. Przeczytajcie, jak zaczynała i przez co przeszła. co jej się udało, a co okazało się totalną klęską, np. zbieranie mchu, by zastąpić nim papier toaletowy:)
Zazwyczaj zaczynamy zmiany w naszym życiu od jakiegoś czynnika, który nas zatrzyma, wstrząśnie nami, a tak naprawdę otworzy nam szeroko oczy na coś, co gotowi jesteśmy zmienić, a czego wcześniej zupełnie nie widzieliśmy. Tak było również w przypadku Bei Johnson. Jako właścicielka domu o powierzchni 280m kw., dwóch samochodów, dwudziestu sześciu krzeseł i czterech stołów, każdego tygodnia zapełniała pojemnik o wielkości 240 litrów. Jedzenie gromadziła w dwóch wielkich lodówkach, prała i suszyła ubrania w dwóch wielkich maszynach przemysłowych rozmiarów, kupowała zabawki i gadżety na wyprzedażach, powiększała usta kolagenem, a czoło wygładzała botoxem. Prowadziła szczęśliwe, normalne życie, tak czuła w każdym razie. Aż pewnego dnia, wraz z mężem podjęła decyzję o przeprowadzce, Tymczasowo przeprowadzili się do niewielkiego, wynajętego mieszkania, a rzeczy z wielkiego domu umieścili w przechowalni. I… okazało się, że większości z nich zupełnie nie potrzebują, sprzedali je więc i rozdali, ograniczając się jedynie do tego co chcieli pozostawić, a co stanowiło garstkę naprawdę przydatnych i wartościowych przedmiotów.
Pierwsze kroki do ograniczenia wytwarzania śmieci rozpoczęli od:
- rezygnacji z jednorazowych butelek na rzecz bidonów
- zamiany jednorazowych siatek na wielorazowe torby
- kupowania w sklepach sprzedających produkty na wagę luzem, wprost do Twojego słoika
- w łazience plastikowe butelki z kosmetykami zamienili na szampony i mydła w kostce
Nadal jednak w koszu lądowały opakowania po maśle, mięsie i rybach. Puste butelki po winie, puszki po pomidorach, kartony po mleku sojowym wypełniały kolejny pojemnik. Wyeliminowała to kupując produkty na wagę do własnych pojemników, z wina zrezygnowała lub kupowała je u producentów do swoich butelek. Stosowała stale poniższą zasadę. Szerzej opiszemy je w kolejnym artykule.